Dziś susze, a co jutro?
Susze to normalne zjawisko występujące na terenie o takim klimacie jak nasz – ale ich częstotliwość i przemienność okresów z nadmiarem lub brakiem wody jest efektem zmian klimatycznych – to fakt, z którym mamy do czynienia obecnie. Polska należy do krajów o najmniejszych zasobach wody słodkiej w Europie, dlatego musimy podejmować odpowiednie działania w celu łagodzenia skutków susz.
Szczególnie Wielkopolska i województwo kujawsko-pomorskie pod tym względem wygląda bardzo źle, o czym świadczy znany już większości rolników i specjalistów z branży rolniczej wieloletni okresowy bilans wodny – tym ważniejszy, że dla najważniejszej części okresu wegetacyjnego.
Przedstawiony schemat ewidentnie pokazuje trwały deficyt wodny, przede wszystkim na obszarach Wielkopolski i naszego województwa. Mamy też w pamięci zimy 2011/2012, kiedy przy braku śniegu wymarzły nam praktycznie wszystkie oziminy czy zimę 2015 roku, kiedy wymarzł w wielu miejscach rzepak. Jednocześnie z różnych środowisk naukowych zajmujących się meteorologią dochodzą sygnały, że paradoksalnie po pewnym okresie ocieplenia zbliża się do nas tzw. mała epoka lodowcowa (taka, jaka wystąpiła w średniowieczu i trwała około 200 lat) co będzie przejawiać się długimi i srogimi zimami. Może zdarzyć się to za kilka, kilkanaście, a w najlepszym wypadku za kilkadziesiąt lat. Powodem są zmiany w ciepłym prądzie morskim „Golfsztromie”, który łagodzi klimat w okresie zimy w Europie. Jednak dla nas jako rolników to sygnał, że mimo obecnie bardzo łagodnych zim ostatnich lat nie możemy trwale odchodzić od zabezpieczenia się przed negatywnymi skutkami zim. Oprócz tego nie mamy żadnych gwarancji, że poprawi się trwale sytuacja w zakresie nawodnienia gleby. Długie i mroźne zimy niekoniecznie muszą oznaczać wystarczającą ilość śniegu – przekonaliśmy się o tym zimą 2011/2012.
Wiedza na temat klimatu, biologii roślin, agrotechniki oraz monitorowanie zjawisk pogodowych i podejmowanie działań na temat retencji wód na wszystkich poziomach, są i będą w długiej perspektywie czasowej, niezbędne do skutecznego reagowania na suszę i ostre zimy. Woda i jej zasoby w tym przypadku są kluczowym elementem dla stabilizacji plonów na przyzwoitym poziomie. Teraz mamy często okresy susz, a niestety nie mamy wystarczająco dużo źródeł poboru wody, którą można by wykorzystać do nawodnień. Dziś tylko niewielka część gospodarstw prowadzi nawodnienia warzyw, ziemniaków, sadów. To także znaczne dodatkowe koszty, dlatego wskazywanie podstawowych możliwości zapobiegania lub łagodzenia skutków tych zjawisk poprzez agrotechnikę w ramach każdego gospodarstwa rolnego to dziś konieczność i zadanie dla każdego rolnika, specjalisty i doradcy rolnego.
Co więc można zrobić? Odpowiedź wydaje się znana, ale na pewno nie jest łatwa i prosta.
Oznacza to, że musimy tworzyć lobby dla budowy zbiorników retencyjnych i kanałów, zwłaszcza dla zaopatrzenia regionów dotkniętych trwałym deficytem wody na szczeblu krajowym – to system budowy dużych zbiorników retencyjnych, kanałów itp. przedsięwzięć spowalniających odpływ wody do Bałtyku. Na poziomie regionalnym to przede wszystkich budowa nowych, małych zbiorników retencyjnych na ciekach wodnych i odtwarzanie prawidłowo działających systemów melioracyjnych (nie tylko mają odprowadzać wodę, ale także umożliwiać jej zatrzymanie tam, gdzie jest potrzebna, aby zwiększyć ilość źródeł wody do wykorzystania w celach rolniczych nawodnień.
Dla nas rolników na dziś najważniejsze jest podejmowanie działań na poziomie podstawowym, głównie poprzez agrotechnikę. Szkolić się w zakresie optymalnego wykorzystania zasobów wodnych oraz podejmować działania już teraz w zakresie optymalizacji wykorzystania tych zasobów wodnych jakie mamy, aby przygotować się do nawodnień na większą skalę w przyszłości. Zachęca nas do tego już teraz dostępność środków finansowych na te cele – problem w tym, że dziś dla wszystkich środków finansowych i wody nie wystarczy. Retencja na poziomie gospodarstwa, czyli co może zrobić już teraz rolnik, jest podstawowym zadaniem do realizacji w najbliższych latach także w naszym regionie.
Można zatrzymać i zgromadzić wodę na polach jak najdłużej, ale to oznacza, że konieczna jest retencja wody na wszystkich poziomach: krajowym – duża retencja, regionalnym – tzw. mała retencja (ale są w zasadzie niezależne od rolnika) i indywidualnym, czyli na poziomie gospodarstwa i odpowiednio efektywnie ją zagospodarować. Można na przykład zwiększyć efektywność wykorzystania zasobów wodnych w gospodarstwie rolnym poprzez prawidłową agrotechnikę, płodozmian, uregulowanie kwasowości gleb, nawożenie zgodnie z zasobnością gleb i potrzebami roślin, odpowiednią uprawę, odpowiednie terminy i gęstości siewu itd.
Czym jest mała retencja wód? Podstawowa definicja mówi – „to gromadzenie wody z opadów atmosferycznych oraz stworzenie warunków w zlewniach opóźniających szybki spływ wód opadowych i roztopowych na korzyść wolniejszego ich odpływu powierzchniowego i podziemnego. Retencja polega na tworzeniu lub zwiększeniu możliwości gromadzenia wody dyspozycyjnej w zlewniach poprzez budowę niewielkich zbiorników”. Ale mówiąc o małej retencji w środowiskach specjalistów znających problem wyróżnia się tzw. retencję pól, czyli możliwości gromadzenia i utrzymania wody przez glebę, co jest zbieżne z definicją małej retencji i możliwe do wykonania w każdym gospodarstwie.
Dbałość o istniejącą meliorację (zastawki na rowach) – to jedno z podstawowych zadań, które oprócz osuszania naszych pól powinno służyć także ograniczeniu odpływu wód szczególnie wiosną i latem.
Zagospodarowanie wody deszczowej (gromadzenie jej w stawach). Woda opadowa na terenie gospodarstwa, o ile nie jest prawidłowo odprowadzona rynnami do rowów czy stawów, stanowi duży problem, ponieważ szybko ulega zanieczyszczeniu na skutek zbierania z obrębu podwórza wszelkich nieczystości.
Odtwarzanie lub utrzymanie i pielęgnacja oczek wodnych i innych śródpolnych elementów krajobrazu z kępami drzew i krzewów, to ważny element przyrodniczy, jednocześnie mający wpływ na mikroklimat, erozję, poziom wód gruntowych w obrębie pola. Indywidualne oddziaływanie przeważnie jest bardzo małe, ale jest, i jeśli takich elementów środowiska jest dużo, to ich oddziaływanie jest większe i lepsze. W tym miejscu chciałbym podkreślić, że bardzo duże znaczenie dla Kujaw, które wg wielu specjalistów stepowieją, ma ograniczenie erozji wietrznej. Dla tego regionu tworzenie barier naturalnych w postaci zadrzewień śródpolnych i płodozmiany przeciwerozyjne to podstawowe działania do rozważenia i konieczne do zastosowania.
Podejmowanie działań na rzecz poprawy polowej pojemności wodnej, od której zależy ilość wody dostępnej dla roślin w okresie wegetacji. W tym zakresie naważniejsze są takie działania, jak: płodozmian (im więcej roślin z różnych grup agrotechnicznych, tym lepiej), dbałość o materię organiczną (bilans powinien być dodatni, tzn. ilość materii organicznej w glebie powinna rosnąć, a nie maleć), czyli nawożenie nawozami naturalnymi, organicznymi, uprawa poplonów, szczególnie z udziałem roślin strączkowych, eliminowanie lub ograniczanie nadmiernego ugniatania gleby.
To ilość materii organicznej i skład mineralny gleby decydują o ilości wody, która będzie związana i utrzymana, a więc i dyspozycyjna dla roślin. Nie lekceważmy poplonów, nie rezygnujmy z nawożenia nawozami naturalnymi, przyorujmy słomę i inne resztki pożniwne, jak np. liście z buraków i inne pozostałości roślin. Siejmy motylkowe i trawy z motylkowymi nie tylko jako bazę pokarmową dla zwierząt, ale także jako element płodozmianu w poplonach na przyoranie. Stosujmy mulcz, czyli nie zostawiajmy gołej ziemi, żeby bezproduktywnie parowała, gdy nie ma na niej roślin uprawnych.
Konieczność regulacji kwasowości gleb jest jednym z ważniejszych czynników chroniących przed stratą plonów podczas okresów suszy. To ważny problem, o którym zbyt mało się mówi. Ogromne znaczenie ma też stosunek azotu do potasu. Ważne jest, aby potasu nie brakowało roślinom, gdyż pierwiastek ten bezpośrednio wpływa na zmniejszenie stresu suszowego i mrozowego, a także wpływa na odporność roślin na choroby grzybowe. Właściwe nawożenie, aby było efektywne musi być stosowane w sposób zrównoważony i świadomy (terminy, dawki, dobór nawozów) i także jest uwarunkowane dostępnością wody.
Uprawa gleby i zabiegi pielęgnacyjne zapobiegające utracie wody, to kolejny problem wywołujący dziś ożywioną dyskusję. Czy lepsza jest uprawa klasyczna orkowa czy bezorkowa? A może siew bezpośredni jako rozwiązanie ostateczne, najbardziej zbliżone do natury? Niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy sposób uprawy jest dobry i skuteczny, jeśli przynosi odpowiednie efekty. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ jest wiele czynników i uwarunkowań, które decydują o ich efektywności. Niewątpliwie jednak obecnie w okresach częstych braków wody uprawy konserwujące, a więc z wykorzystaniem mulczu czy uprawy uproszczone typu strip-till (czyli uprawa pasowa) uzyskują pewną przewagę, ponieważ wykazują lepsze wykorzystanie wody. Przy klasycznej uprawie każdy przejazd aktywnego narzędzia powoduje utratę sporej ilości wilgoci z gleby, a więc im więcej przejazdów, tym utrata wody większa, a więc opady powinny być stosunkowo częste, a z tym jest coraz gorzej.
Stosowanie odpornych albo tolerancyjnych na stres odmian, siew i jego elementy, gęstość i termin siewu, jego głębokość, jakość nasion wszystko ma wpływ na reakcję roślin na niekorzystne, stresowe warunki zarówno ze względu na susze, jak i mróz.
Dziś wiele większych gospodarstw nie tylko w Polsce, ale i na świecie decyduje się na stosowanie uprawy pasowej. Zalety tego systemu przewyższają wady, co mobilizuje inne gospodarstwa i choć początkowo rozszerzanie tej metody wynikało z ekonomii, dziś dostrzega się inne zalety. Gleba nie jest uprawiana na całej powierzchni pola, zachowana zostaje właściwa jej struktura, nie następuje ugniatanie (zagęszczenie) wskutek przejazdu maszyn i narzędzi uprawowych – lepsza nośność gleby. Przy tym sposobie uprawy zminimalizowane są bezproduktywne straty wody – mniejsze parowanie z gleby. Uprawa ta sprzyja gromadzeniu węgla organicznego oraz powoduje małe zagrożenie erozją wodną i wietrzną. Dzięki użyciu specjalistycznego sprzętu zoptymalizowane jest nawożenie, co powoduje efektywniejsze wykorzystanie składników pokarmowych przez rośliny uprawne (nawożenie wgłębne).
Podobnie coraz większego znaczenia nabiera uprawa z wykorzystaniem mulczy, czyli okrywy martwych roślin z przedplonów czy poplonów. Proponowane rozwiązania w pożniwnym i przedsiewnym przygotowaniu pola pod zasiew charakteryzują się wieloma zaletami. Są to: zdecydowane ograniczenie lub nawet eliminacja procesów degradacji gleby poprzez gromadzenie m.in. glebowej materii organicznej, poprawę biologicznej aktywności, zmniejszenie spływów powierzchniowych, zmniejszenie erozji wodnej i wietrznej, zmniejszenie wymywania składników pokarmowych (głównie związków azotu) do cieków wodnych i w głąb profilu glebowego, zwiększenie retencji wodnej gleb (zatrzymywanie wody), zmniejszenie wydzielania CO2 do atmosfery. Te bezorkowe metody uprawy charakteryzuje także zmniejszenie zużycia paliwa i nakładów pracy (rbh, cnh), globalne zmniejszenie nakładów energetycznych na produkcję roślinną, co pierwotnie było powodem ich pojawienia się. Stosowanie tych metod sprzyja także lepszej organizacji pracy (dotrzymanie terminu siewu).
Podsumowując należy stwierdzić, że optymalne wykorzystanie posiadanych zasobów (gleby i wody) poprzez prawidłową agrotechnikę i organizację pracy podporządkowane sytuacjom stresowym w produkcji roślinnej (systemy uprawy, dobór narzędzi, czas i jakość zabiegów, podejmowanie działań i rozwiązań prośrodowiskowych, antyerozyjnych itp. (mulcze, zachowanie oczek, pasy zadrzewień itp.) stały się dziś najważniejszym wyzwaniem dla gospodarstw.
Marek Radzimierski
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
Fot. M. Rząsa