Maj w pasiece
Maj dla pszczelarzy w Polsce jest najpiękniejszym miesiącem. Tegoroczny dodatkowo niesie ze sobą nadzieję na poprawę pogody, a szczególnie wzrost temperatury. Nasze podopieczne w końcu pracują na pełnych obrotach, a dookoła naszych pasiek mnogo jest najróżniejszych pożytków pszczelich, które od połowy kwietnia czekają na zapylacze. To właśnie teraz w wielu pasiekach mamy kluczowy okres pod względem ilości przyniesionego do ula nektaru, miejmy nadzieje, że zimny kwiecień nie spowodował nadmiernego spożycia zapasów miodu przez rodziny pszczele, a miodobranie odbędzie się w końcu maja. Bo jest nierzadko jedynym, jakie odbywa się w mniejszych pasiekach stacjonarnych.
Odbudowany plaster węzy
Poddawanie matecznika na wygryzieniu
Świeży nakrop i pierzga
Rodziny pszczele, które wyszły w dobrej kondycji z zimowli muszą już być w pełni przygotowane na obfite nektarowanie roślin kwitnących, w tym rzepaku ozimego, który w wielu regionach Polski jest pierwszym i nierzadko głównym pożytkiem towarowym. W tym roku zakwitł bardzo wcześnie i kwitnie już od kilku tygodni. Staram się obserwować przyrodę. Doświadczenia zbierane latami pozwalają na ocenę stanu rozwoju roślin, które kwitną według utartych schematów. Oczywiście natura nie zagląda do kalendarza, ale ma własną powtarzalną kolejność i wzorując się na latach ubiegłych – kwitnienia jednych roślin poprzedzają następne. Tym sposobem można przewidzieć okres kwitnienia najbardziej nas interesujących pożytków pszczelich. Oczywiście gatunek roślin i ich korelacje to sprawa indywidualna dla każdego miejsca w kraju i aktualnych warunków klimatycznych. Do tego informacje dostarczane dzięki prognozom pogodowym pozwalają na podejmowanie optymalnych według mnie dla pszczół decyzji. Najważniejsza to ta dotycząca poszerzania rodzin o miodnie. Drastyczny wzrost temperatury na początku kwietnia wywołał przyśpieszenie wegetacji większości roślin, początek kwitnienia i wydzielanie pyłku i nektaru zbieranego przez pszczoły, doprowadziło to do szybszego rozwoju rodzin pszczelich, a gwałtowny spadek temperatury zewnętrznej zatrzymał pszczoły w ulach. Efektem tego będzie o wiele gorsze zapylenie roślin kwitnących w kwietniu, a także mniejsza ilość zebranego miodu. Dodatkowo część rodzin pszczelich wymaga dokarmienia awaryjnego, które ma na celu podtrzymanie rozwoju rodziny pszczelej, co generuje w pasiekach dodatkowe koszty. Majowe spadki temperatury są pewnym niebezpieczeństwem, ale silna i dobrze rozwinięta rodzina pszczela nie obawia się nawet nocnych przymrozków. Czas docieplania gniazd i rozwoju wiosennego się kończy, zaczyna się czas przygotowań do zbiorów. Najlepszym rozwiązaniem jest powiększenie gniazda o miodnię wypełnioną ramkami z suszem i węzą ułożonymi naprzemiennie. Ten swoisty magazyn pszczoły powinny dostać na kilka dni przed rozpoczęciem głównego zbioru. Czas ten są w stanie wykorzystać na oczyszczenie i przygotowanie ramek z suszem i częściową odbudowę węzy. Możemy w tym okresie również ocenić czy chętnie przechodzą przez kratę odgrodową.
Spotykam się często z pytaniami ze strony pszczelarzy – jak zmusić pszczoły, aby przeszły do miodni? Oczywiście metod na przyciągnięcie robotnic w górny korpus jest wiele. Od ryzykownych, takich jak przekładanie czerwiu krytego do góry, która jest na pewno skuteczna, ale powoduje niemałe zamieszanie w rodzinie pszczelej, przez nadmierne ściaśnianie gniazda, tak aby młode robotnice nie mając innego wyjścia zasiedliły miodnię. Za najlepszą metodę uważam dokładanie suszu nieoczyszczonego z resztek miodu z poprzedniego sezonu. Jednak przy tej metodzie ramki przechowywać trzeba w chłodni i to w temperaturze maksymalnie kilku stopni powyżej zera. Jednak efekt, jaki daje ta metoda jest nieoceniony. Pszczoły chętnie przechodzą do nadstawki i czyszczą komórki, jednocześnie resztki miodu dostarczają niezbędnej energii do wygrzania dodatkowej przestrzeni w ulu.
Przygotowanie miodni to jedno, mnóstwo pracy czeka nas również w rodni. Powinniśmy wykorzystać ciepłe dni do oceny czerwiu w ulach. Jeśli znajdziemy rozstrzelony, garbaty czy w zbyt małej ilości, trzeba zastanowić się nad szybką wymianą matki pszczelej. Inaczej najprawdopodobniej pszczoły zrobią to za nas. Ramki z węzą dołożone pod koniec kwietnia powinny być już zaczerwione i należy regularnie dokładać kolejne, tak by matka miała miejsce do czerwienia, a woszczarki możliwość odbudowywania ramek. Idealnym jest odbudowanie i wymiana wszystkich ramek gniazdowych, jednak nie zawsze pszczoły mają na tyle pożytku, by taką pracę wykonać. Uważam jednak, że to najlepszy sposób na zachowanie higieny w gnieździe i zmniejszenie nastroju rojowego. Pamiętać warto również, że wosk pszczeli to dziś produkt coraz trudniej dostępny i musimy szanować każdą jego ilość. Trzeba przyznać, że moda na świeczki z wosku pszczelego, mimo iż piękne jako prezent okolicznościowy, spowodowało braki tego produktu, a jego cena bywa prawie równa cenie gotowej węzy.
Maj to również miesiąc rójek, robienia odkładów i hodowli matek pszczelich. Temat rójek jest różnie postrzegany przez pszczelarzy, jedni uważają, że trzeba je powstrzymywać za wszelką cenę inni zaś, że nie ma nic lepszego w świecie pszczół niż silna majowa rójka. Nowoczesna gospodarka pasieczna stawia jednak na kontrolę człowieka nad rodziną pszczelą i nie tylko rójka jest zjawiskiem niepożądanym, ale już nastrój rojowy potrafi pokrzyżować plany pszczelarza. Ja jestem właśnie tego zdania i uważam, że reagowanie we właściwy sposób i we właściwym czasie, tak aby powstrzymać wystąpienie nastroju rojowego, to najwłaściwsze działanie. Dlatego już w połowie maja warto rozpocząć robienie odkładów z najsilniejszych rodzin, mogą być to odkłady łączone po 1 ramce z kilku uli. Do takiego odkładu poddaję najczęściej matecznik na wygryzieniu lub matkę jednodniową i dokładam 0,5 kg ciasta miodowo-cukrowego. Zrobione tak odkłady przewożę minimum 3–4 kilometry w linii prostej do innej pasieki, nie tracąc pszczoły lotnej. W taki oto sposób łączę przyjemne z pożytecznym, nastrój rojowy w rodzinach jest powstrzymany, a odkłady zostaną w pasiece na kolejny sezon.
Wiosna to też czas zbioru kwiatowego pyłku pszczelego. Mnogość pylących roślin i obfitość pylenia pozwala pszczelarzom na częściowy odbiór obnóży pyłkowych z rodzin pszczelich. Pyłek po miodzie stanowi bardzo ważną pod względem ekonomicznym gałąź produktów pszczelich. Jego popularność gwałtownie wzrasta, co pozytywnie wpływa na dochodowość pasiek. Oczywiście procedury odbioru i konfekcjonowania kwiatowego pyłku pszczelego wymagają poświęcenia znacznej ilości czasu i wykorzystania sprzętu, takiego jak poławiacze pyłku, suszarki itp., ale powinniśmy w miarę możliwość również wykorzystywać ten pszczeli dar, który przy słabych sezonach miodowych może podratować portfele pszczelarzy. Zachęcam do pochylenia się nad tym zajęciem, dystrybuując miód warto nadmienić właśnie o posiadaniu takiego też produktu i zainteresować klientów właśnie chlebem pszczelim i jego wspaniałym wpływem na organizm człowieka.
Jest to również czas trudny dla wielu pszczelarzy, których pszczoły narażone są na niewłaściwie stosowanie środków ochrony roślin. Co prawda edukacja plantatorów działa i nie można temu zaprzeczyć, a przypadków podtruć i zatruć jest coraz mniej, nie znaczy to jednak, że każde najmniejsze nawet podtrucie nie jest tragedią. Miejmy oko na nasze pasieki i sąsiadujące z nimi plantacje. Warto by w kołach pszczelarskich przygotować się na interwencje, posiadać aktualne protokoły, wyznaczyć przedstawiciela do komisji i mieć numer do inspektorów PIORIN’u. Zgłaszajmy służbom zauważone naruszenia przepisów i miejmy świadomość, że to na nas pszczelarzach spoczywa obowiązek dbania o nasze podopieczne, także w tym przypadku.
Tekst i fot. Adrian Stankiewicz, KPODR